Japonia, nazywana potocznie Kraje Kwitnących Wiśni. Kiedykolwiek zapoznaję się z nową pozycją literacką, która traktuje o tym zakątku świata, dowiaduję się czegoś nowego. Było tak również podczas lektury książki : „Dzienniki Japońskie. Zapiski z Roku królika i Roku Konia„. Autorem tej pozycji jest Piotr Milewski, znany z bestsellerowej powieści „Transsyberyjska„.
Pusty portfel i pusty żołądek. Najbardziej wierni towarzysze ubogiego.
Zawsze u boku, nigdy go nie opuszczą, niczym garb, którego nie da się
zrzucić. Byłem ubogą wyspą na oceanie bogactwa.
Pisarz po raz kolejny przemierza obcy kontynent, ze skromnym budżetem, licząc na tzw. Omotenashi. Jest to koncepcja ducha gościnności – bez niego, niemożliwa byłaby bowiem taka podróż, zarówno jeżeli chodzi o przemieszczanie się po kraju, jak i noclegi. Niektórzy bohaterowie książki, których napotkał na swojej drodze, szczycili się nią niezmiernie. Byli nimi Ryuu, Maki, państwo Oginuma, Kei i Suk-hwa. To oni ratowali go w potrzebie, użyczali miejsca na nocleg, a także karmili, gdy zachodziła taka potrzeba.
Kyoto. Miasto cesarzy, bonzów, ogrodników, astrologów, chiromantów i
filozofów. Świętych i kanalii. Miasto wycieczek szkolnych i grup
pozujących do zdjęć przed skarbami kultury. Naznaczone historią do tego
stopnia, że gdziekolwiek postawilibyśmy stopy, możemy być pewni, że
przed nami stąpał tam ktoś sławny. Świadomość tego, jeśli tylko mamy
czas na powolny spacer i nie wybierzemy ekspresowej wycieczki po
„wszystkich najważniejszych zabytkach w jeden dzień” – onieśmiela.
Potrzeba czasu, by pozbyć się tego poczucia skrępowania swoją małością
i niewiedzą i stawić czoła miastu z podniesioną głową i na luzie. Czas.
Kyoto wymaga od przybysza cierpliwości, w zamian oferując niezapomniane
wrażenia i naukę, z której czerpać będziemy przez całe życie.
Podczas swojej podróży, Piotr Milewski odwiedził zarówno potężne aglomeracje, jak i małe miasteczko. Był między innymi w Tokyo, Kioto, Nagoi, Kobie, Osace, mieście Nara, Himeji, Nigacie, Kyuushu, Eiji czy Takamatsu. Z wielką precyzją opisał napotkane na swej drodze zabytki historyczne, architektoniczne i centra kulturowe, zamki, chramy, czy też takie zakątki jak kompleks ogrodów Kenroku-en.
Kenroku-en odzwierciedlał zapożyczone przed wiekami z kontynentalnych
Chin i doprowadzone przez Japończyków niemal do perfekcji dążenie do
stworzenia świata, który z jednej strony byłby uporządkowany i poddany
woli człowieka, a z drugiej – zachował naturalność. Świata, w którym
sztuczność łączyłaby się z naturalnością w taki sposób, by odwiedzający
nie widział dzielącej je granicy.
Głównym celem pisarza było zapewne poznanie kultury Japonii, jednak szybko odkrył on, że nie będzie to takie proste. Kraj ten jest bowiem zróżnicowany, zarówno jeżeli chodzi o potężne aglomeracje jak i regiony. Dzielnica Ebara-Machi, z którą zadomowił się na początku podroży była odmienna od innych tokijskich dystryktów, takich jak na przykład Nakanobu czy Hatanodai.
To, że jeśli chcemy być wobec siebie uczciwi, przyznać musimy, że tak
naprawdę problem leży w nas. Wszystko to, co się nam zaproponuje,
wdrażamy bez zastanowienia i z wielką gorliwością. Potem czujemy smutek
i melancholię, więc aby je zagłuszyć, to, co od innych przyjęlismy, z
lekkością porzucamy. jesteśmy niczym trzciny, których wiatr nie może
złamać, bo wyginają się, gdy on dmie, lecz które w nich, wewnątrz nas
też jest pustka. W pewnym sensie to porażka jest matką współczesnej
Japonii, dwukrotna porażka z tym samym mocarstwem – Stanami
Zjednoczonymi Ameryki, które żeby tego było mało, koniec końców z wroga
stały się naszymi najbliższym sojusznikiem.
W ciągu ostatnich dwustu lat Japonia dwukrotnie przeżyła olbrzymie
zmiany. Po raz pierwszy wtedy, gdy w połowie XIX wieku otworzyła się na
świat po dwu i pół wieku izolacji. Ponownie, gdy wraz z zakończeniem
wojny na Pacyfiku Amerykanie narzucili nowe zasady społeczne i
gospodarcze. Pierwsza zmiana oznaczała koniec feudalizmu i przemianę w
nowoczesne społeczeństwo. Druga: porzucenie militaryzmu na rzecz
państwa, które znajduje się pod wpływem większego mocarstwa.
Ludzie, którzy zamieszkują archipelag wysp zachodniego Pacyfiku, też nie ułatwiali mu zadania, jakim było jak najdokładniejsze poznanie ich systemu zachowań, choć nieraz objaśniali mu specyfikę i reguły, niezbędne przy chęci poprawnego komunikowania się.
Nie należy dać się oszukać głośnym wnętrzom sklepów z elektroniką czy
hałasowi na stacjach kolejowych w dużych miastach. To skrajności, które
przeczą regule. W Japonii na początki była cisza i to z niej wyrosły
owoce mowy, pisma i komunikacji. Pamiętajmy jednak, że tutaj cisza nie
oznacza pustki, nicości i smutku, nie oznacza nudy i braku wspólnych
tematów. jest częścią dialogu o tej samej mocy i tych samych prawach,
co słowo, a niekiedy znaczy nawet dużo więcej od niego.
Japońskie społeczeństwo opiera się bowiem na grupach. To one tworzą
całość, jaką jest naród. Każdy z nas jest członkiem kilku z nich. To
sprawia, że większość osób pracujących w Toyamie na wpływowych
stanowiskach jest absolwentami miejscowej uczelni i student lokalnego
uniwersytetu ma większe szanse na zatrudnienie w Toyamie niż gdzie
indziej. Gdy jednak trafi do innego miasta, to… to własnie jest obcy.
Trudno mu jest się przebić. Żyjemy w kraju lokalnych ojczyzn. To nasze
bogactwo, a zarazem słabość.
Jak każda samotna podróż do nieznanego miejsca, pojawiały się na jego drodze momenty zwątpienia, samotności, którą przecież najbardziej odczuwa się w tłumie, a zwłaszcza w tłumie obcych ludzi posługujących się odmiennymi kodami kulturowymi:
Tej nocy długo nie mogłem zasnąć. Czułem, że zmęczenie znów bierze górę
nad radością ze swobodnego podróżowania. Przez ostatnie tygodnie albo
doświadczałem niezapomnianych spotkań, albo odczuwałem samotność w
najokrutniejszym wydaniu – gdy otaczają nas ludzie, z którymi nic nas
nie łączy, i nie mamy szans na zadzierzgnięcie głębszej znajomości. Moje
dobre samopoczucie unosiło się i opadało niczym fala. czułem się albo
doskonale, albo podle.
Lektura Piotra Milewskiego przybliża nam spektrum miejsc, cech i faktów dotyczących Japonii, jaką napotkał podczas swych podroży, które różnił od siebie okres trzech lat. Od świątyń buddyjskich, klasztorów, chramów i miejsc kultu shinto, po najbardziej zatłoczone ulice Kioto i maleńkie mieszkania, w jakich najczęściej zamieszkują Tokijczycy. Dowiadujemy się z niej na przykład, czym tak naprawdę jest sake oraz jak wygląda japońskie Święto Zmarłych. Poznajemy znaczenie, jakie w życiu Japończyków odgrywa uśmiech, czy szczerość oraz jakie konsekwencje implikuje inwalidztwo. Odwiedzamy fascynujący festiwal Gion oraz poznajemy rangę zawodów takich jak nauczyciele, czy profesorowie. Nie zabrakło także nakreślenia przez autora związków Japonii z Polską. Poza kilkoma błędami językowymi, które mogą być nieuniknione w przypadku odmiennych transkrypcji dla języka polskiego i angielskiego, jest to lektura magnetyzująca i fascynująca, pozwalająca poczuć klimat Japonii i jej dobitną różnorodność wewnętrzną.
Zapewne jedno życie nie wystarczy, by dowiedzieć się jaka naprawdę jest Japonia i zapoznać się ze wszystkimi tajnikami kulturowymi, jakie tam obowiązują. I wszystkimi jej twarzami. I niech tak pozostanie. Jednak do głębszego poznania może przyczynić się jednak lektura najnowszej Piotra Milewskiego, do której to Państwa szczerze i nieprzymuszenie zachęcam.
Aneta Błachewicz
Informacje o wydaniu:
Oprawa miękka
Liczba stron: 384
Wydawnictwo: Znak literanova
Strona internetowa wydawnictwa: http://www.znak.com.pl/kartoteka,ksiazka,6174,Dzienniki-japonskie